Latający Holender

Z Wikipedii, wolnej encyklopedii
Latający Holender Alberta Pinkhama Rydera.

Latający Holenderlegenda, która ma swój początek w XVII wieku, kiedy pewien statek żeglował z Amsterdamu do Batawii (obecnie Dżakarta) na Jawie. Jego kapitanem był nieustraszony i doświadczony wilk morski, Holender Hendrik Van der Decken. Legenda głosi, że Latający Holender przynosi nieszczęście, a jego widok zwiastuje śmierć. Najpełniejszą wersję legendy o Latającym Holendrze podał Frederick Marryat w powieści Okręt widmo.

Legenda[edytuj | edytuj kod]

Rejs przebiegał gładko, aż do Przylądka Dobrej Nadziei w Afryce, gdzie rozpętał się straszliwy sztorm. Na nic się zdała walka z żywiołem i wszelkie próby dalszej żeglugi, ale Van der Decken za nic miał gorące prośby marynarzy, którzy błagali go, by zatrzymał żaglowiec. Kapitan miotał obelgi, bluźnił Bogu i przysięgał, że dopłynie do Zatoki Stołowej mimo burz.

Wtem na pokładzie ukazał się niebiański przybysz, nie wiadomo – sam Bóg czy anioł pański. Van der Decken jednak nie oddał mu należnej czci i w zapamiętaniu wypalił do niego z pistoletu. W odpowiedzi gość oznajmił surowo, że kapitan i jego statek już nigdy nie zaznają spokoju. Będą żeglować po morzach przez całą wieczność, przynosząc nieszczęście wszystkim, których spotkają. Tak też się stało. Kiedy pomarli wszyscy marynarze, statek-widmo z załogą złożoną z ruchomych szkieletów nadal żeglował po morzach pod dowództwem nieśmiertelnego kapitana Van der Deckena.

Inna wersja legendy głosi, że „Latający Holender” był statkiem pirackim, który splamił się licznymi zbrodniami w czasie rejsów- jego załoga z upodobaniem mordowała i torturowała jeńców oraz gwałciła kobiety. Z tego względu jego kapitan i załoga zostali ukarani wieczną tułaczką po morzu. Po II wojnie światowej uzupełniono ją opowieścią o niemieckim krążowniku Essen – według legendy okręt ten miał na koncie liczne zatopione statki państw neutralnych, w tym statki szpitalne, rozstrzeliwanych rozbitków (w tym kobiety i dzieci). Pewnego dnia napotkał na morzu dziwny stary żaglowiec. Uważając go za zamaskowany statek aliantów, kapitan wydał rozkaz odpalenia torped.

Celna salwa torpedowa przyniosła „Latającemu Holendrowi” nie zagładę, lecz wyzwolenie. Miał on bowiem krążyć po morzach i oceanach tak długo, aż napotka okręt splamiony jeszcze większymi zbrodniami. Teraz okrętem widmem stał się „Essen”[1]

Inna wersja legendy zamiast krążownika „Essen” podaje jednego z hitlerowskich U-Bootów.

W rzeczywistości niemiecka marynarka wojenna nigdy nie miała krążownika o tej nazwie.

Wydarzenia i relacje świadków[edytuj | edytuj kod]

Można by potraktować dzieje kapitana jako piękną i smutną legendę, która zainspirowała Richarda Wagnera do napisania słynnej opery Latający Holender z 1843 roku, gdyby nie fakt, że wiele zdrowych psychicznie osób twierdzi, iż widziało ów przeklęty statek.

Najwięcej doniesień pochodzi z Przylądka Dobrej Nadziei. W marcu 1939 roku, Helene Tydell oraz grupa około 60 urlopowiczów z Zatoki Błędnej w pobliżu Przylądka, dostrzegła Latającego Holendra, sunącego wolno po morzu w bezwietrzny dzień. Po chwili żaglowiec znikł nagle na oczach obserwatorów. We wrześniu 1942 roku pewna rodzina obserwowała go przez kwadrans z tarasu domu w Mouille Point w Kapsztadzie. Płynął w kierunku Zatoki Stołowej, pozostawiając za sobą dziwną poświatę.

Statek i jego kapitana widziała także w lutym 1857 roku załoga statku „Joseph Somers” u brzegów wyspy Tristan da Cunha na południowym Atlantyku. Wkrótce na statku Joseph Somers wybuchł pożar, w którym straciło życie wielu członków załogi. Najsłynniejsze spotkanie z Latającym Holendrem także zakończyło się nieprzewidzianą tragedią. Doszło do niego 1 lipca 1881 roku na wodach australijskich, między Melbourne i Sydney. W grupie 13 obserwatorów żaglowca był wówczas szesnastoletni książę Jerzy, który wstąpił później na tron brytyjski jako Jerzy V. Służył jako aspirant na HMS Baccante. Statek-widmo jednak zobaczył z pokładu HMS Inconstant (na który go przeniesiono, kiedy Baccante miał problemy ze sterem) i opisał to spotkanie w dzienniku pokładowym. Według księcia, Latający Holender lśnił dziwnym czerwonym blaskiem, a jego maszty, reje i żagle były dobrze widoczne. Przyszły król nie był pierwszym członkiem załogi, który wypatrzył statek. Marynarz, który twierdził, że jemu przypadł ten ponury zaszczyt, spadł z masztu następnego dnia i poniósł śmierć na miejscu. Istnieje relacja załogi holenderskiego frachtowca „Straat Malakka”, której członkowie jakoby widzieli pięciomasztowe 'wcielenie' Latającego Holendra. Miał to być dryfujący, pozbawiony załogi bark – zob. Morze nr 1 z 1972 roku.

Naukowcy o Latającym Holendrze[edytuj | edytuj kod]

Naukowcy twierdzą, że zamiast Latającego Holendra widywano zapewne miraże prawdziwych statków, płynących w oddali. Świadkowie jednak konsekwentnie mówią o starym żaglowcu lub galeonie, który zdecydowanie różni się od współczesnych jednostek pływających i bardzo przypomina siedemnastowieczne statki holenderskie pływające do Indii Wschodnich, takie jak Latający Holender.

Motyw Latającego Holendra w kulturze[edytuj | edytuj kod]

Przypisy[edytuj | edytuj kod]

  1. Zofia Drapella, 500 zagadek morskich str 131, 1964.